powroty
Komentarze: 0
Ciężarówki wypełzły dziś na drogi. Jak długie, czarno-bure, roztyte robaki, wolno jechały kiwając się na boki. Czasem miałam wrażenie że się zaraz przewalą na bok. O pracy nawet nie ma co wspominać. Miałam skoczyć do mieszkania po sprzęt i jechać na trening. Ale nie pojechałam. Z resztą nie wiedzą czy wróciłam czy nie. Uciekłam z pokoju. Specyficzna atmosferka w nim panuje. Już mam dosyć toksykologii stosowanej. Najwyższy czas żmienić lokum i współlokatorów. Żebym miała chociaż 2 na 2 tylko dla siebie. Bez żadnych współspaczy. Dobrze że D. nie ma w domu, to mogę dowoli korzystać z komputera i wolnego przez chwilę pokoju.
Przemarznięty kamień
Wtulił się w ciszę
Dni jak pochodnie
Spalają nasze resztki
Dodaj komentarz