późno, późno, późno jest...
Komentarze: 0
późno już jest a ja zamiast oddać się w objęcia morfeuszowi siedzę nad klawiaturką. i stukam tego bloga jakbym coś do powiedzenia miała :)) myślałam że się wczoraj coś poopalam i zrobię z siebie prażynkę na tarasie, ale nic z tego nie wyszło. mama mnie zawołała po pół godzinie i pojechałyśmy na zakupy. a że obiecałam jej że ugotuję obiad to potem przy patelni stałam. ale na to nie narzekam bo akurat robiłam filety kurczaka w śmietanie (mniam - pychota - polecam, jak ktoś je mięso). szybko się robi. a wieczorem miałam spotkanie. umówiłam się na oglądnięcie w realu. kolejne po zapoznaniu się w necie. siedzieliśmy 5 godzin i gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy... gdyby nie to że się zrobiło późno to pewnie siedzielibyśmy dalej :)) fajnie było. już nie boję się takich spotkań. na początku jak tylko zaczynałam real to prawie nogi mi się trzęsły ze strachu że będzię klapa. szczególnie że mnie nastraszyli znajomi. a ja naiwna uwierzyłam. jak na razie to wszystkie spotkanka były oki. i fajnie. nadal utrzymuję z tymi ludźmi kontakt. ale jak to mówią głupi ma zawsze szczęście hehe... uaauauauaaaaa... mordka mi się drze, pupa od stołka płaskodupia dostała. morfi hop hop idę spać...
Dodaj komentarz