i jestem
Komentarze: 0
wróciłam wczoraj z włoch. chora jazda była przez ten weekend. a zaczęło sie do piątku. w sobotę cały dzień spędziłam na sali szermierczej. nie było praktycznie przerw między walkami. z jednej walki przechodziłam na drugą. to było porąbane żeby w jednym dniu robić 2 bronie. paranoja. po finale nie miałam nawet czasu iść do kibla bo już czytali grupy floretowe. ale byłam już tak padnięta że floret którego niecierpię i jest dla mnie czarną magią zrbiłam tak że wyszłam z rozstawienia pierwsza. szok. total. po czym przegrałam walkę o wejście do czwórki z panną która była pierwszy raz na zawodach. porażka. ale jest srebro. to już jest coś. poza tym pokonałam moją odwieczną rywalkę i to już jest sukces :)) za to w niedzielę miałyśmy dzień wolny. a że ładna pgoda była. i słoneczko świeciło. a hotel miał basen to z kumpelą poszłyśmy się opalać. no i nas trochę zjarało. jeszcze dziś mam gębę czerwoną i mnie piecze. mam tylko nadzieję że skóra mi nie zejdzie :) za to Marti mi mówiła że może na tydzień przed pucharem w lipcu przyjadą moi ulubieńcy. i to była jedna z najlepszych wiadmości jakie otrzymałam. bo to znaczyłoby że spędzę z M. nie jedną czy dwie doby tylko cały tydzień. jazda bez trzymanki ;p
Dodaj komentarz