cze 14 2002

:!~


Komentarze: 0

W głowie mi wiruje. Istny kołowrót. Zamykam oczy i mam helikopter pluc cały lotniskowiec. Taki sam jak wtedy kiedy piję. Ale dziś nie piłam. Jestem do bólu trzeźwa. Zapadam się w głąb siebie. Spadam, spadam, spadam... nie ma dna...

„Na zewnątrz siadam na kamiennych schodach

Nie mając nic do roboty

Porzucony i wyczerpany

Przez woja nieobecność, mała”*

A ja czekam. Wciąż czekam, aż mnie ktoś odnajdzie i odkopie. Bo się zakopałam i duszę się w tej małej, hermetycznej przestrzeni samotności. Zbyt głęboko w to weszłam. Byle nie czekać zbyt długo. Dokucza mi już brak, lecz nie widzę nikogo na horyzoncie. Wyruszyć na łowy. Czekać, czekać, czekać... Niedługo będę  to powtarzać jak mantrę. Czekać, czekać, czekać... A ona i tak nie przyjdzie. Raz zapukała do moich drzwi, pomieszkała przez  lata i się ulotniła pewnego dnia. Z wielkim hukiem. Bez obietnicy powrotu. A ja ciągle jak głupia na nią czekam, wierząc że znów mnie powali, oślepi, omami. Tym razem na zawsze.

„Każ swoim statkom żeglować wokół mnie

I spal za sobą mosty

Tworzymy małą historię, kochanie

Za każdym razem, gdy przychodzisz”*

 

 

*Nick Cave

 

lizavietka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz