Najnowsze wpisy, strona 3


cze 18 2002 :((((
Komentarze: 1

niedobrze mi się robi z żaości jak patrzę na te wszystkie obściskujące się pary. buuuu... chyba mam stan krytycznypt. brak drugiej polówki choćby na sam seks. niedobrze ze mną.

lizavietka : :
cze 16 2002 tak samo
Komentarze: 1

Zadzwoniła mama. Dziadek jest na Oiomie. Miał zawał. Stan ciężki, ale wyrównuje się powoli. Nie ma sensu żebym jechała do domu bo i tak nie wpuszczają na oddział, Pojadę może za tydzień. Mam nadzieję ze to nie będzie za późno. Potem dzwoniła K. że już dojechała do domu. Też się dowiedziała o dziadku od brata, a mnie podobno mieli nie mówić. ale mam sie wygadała. Bo to że mnie nie ma na miejscu to oznacza że ma mnie to nie interesować i mam się nie denerwować. Trwoży mnie przemijanie. Dopuiero teraz do mnie dotarło że czas moich dziadków powoli się kończy. Tak samo jak każdego z nas. Sekunda po sekundzie coraz bliżej. To uderza tak nagle, w takich momentach jak ten lub podobnyNormalnie trzymasz sie od tego z daleka. Mnie to nie dotyczy czy też mam jeszcze czas. A potem bach. Dostajesz w mordę i okazuje się ze game over. Ale gdybym cały czas myślała o śmierci na nic innego nie straczyłoby mi czasu. Poza ty,m nie byłoby sensu robić cokolwiek. Przecież i tak kiedyś mnie nie będzie. Odejdę a życie będzie toczyć sie dalej...
"I świetliste włócznie słońca
Odważne, zdobywcze
Unosieły się nieziemsko
Posród sztandarów ognia
Ukląkłem w ogrodzie
Opłukany świtem
Dobiegł mnie głos czysty
Zamknąłęm oczy..."
N.C.

lizavietka : :
cze 14 2002 :!~
Komentarze: 0

W głowie mi wiruje. Istny kołowrót. Zamykam oczy i mam helikopter pluc cały lotniskowiec. Taki sam jak wtedy kiedy piję. Ale dziś nie piłam. Jestem do bólu trzeźwa. Zapadam się w głąb siebie. Spadam, spadam, spadam... nie ma dna...

„Na zewnątrz siadam na kamiennych schodach

Nie mając nic do roboty

Porzucony i wyczerpany

Przez woja nieobecność, mała”*

A ja czekam. Wciąż czekam, aż mnie ktoś odnajdzie i odkopie. Bo się zakopałam i duszę się w tej małej, hermetycznej przestrzeni samotności. Zbyt głęboko w to weszłam. Byle nie czekać zbyt długo. Dokucza mi już brak, lecz nie widzę nikogo na horyzoncie. Wyruszyć na łowy. Czekać, czekać, czekać... Niedługo będę  to powtarzać jak mantrę. Czekać, czekać, czekać... A ona i tak nie przyjdzie. Raz zapukała do moich drzwi, pomieszkała przez  lata i się ulotniła pewnego dnia. Z wielkim hukiem. Bez obietnicy powrotu. A ja ciągle jak głupia na nią czekam, wierząc że znów mnie powali, oślepi, omami. Tym razem na zawsze.

„Każ swoim statkom żeglować wokół mnie

I spal za sobą mosty

Tworzymy małą historię, kochanie

Za każdym razem, gdy przychodzisz”*

 

 

*Nick Cave

 

lizavietka : :
cze 12 2002 i znowu...
Komentarze: 1

wczoraj przeżyłam  psychiczny relax. poszłam na koncert Cesari Evory. miło było. wszystko ze mnie spłynęło i na chwile sie oderwałam od rzeczywistości. szkoda tylko że to nie była jakaś przytulna zadymiona knajpa a sala kongresowa i cały klimat mi to zakłócało ale musiałam to przeżyć. odpoczęłam przez te 2 godziny. a dzis przyjechała moja kuzyneczka :) oglądneła pokój w którym zamieszka w lipcu. B. się wyprowadza pod koniec czerwca i potrzebna/y nam współlokator/ka, bo nie wyrobimy sie kasowo jak będziemy mieszkać w 3-kę. a tak zawsze taniej :) i pomieszka z nami przez miesiąc a może i dłużej. już czuje że będzie wesoło. bo na razie to jest tak pół na pół. ale to dopiero za 18 dni hehe. będzie sie działo. ale sobie nadzieje robię.   

lizavietka : :
maj 28 2002 i jestem
Komentarze: 0

wróciłam wczoraj z włoch. chora jazda była przez ten weekend. a zaczęło sie do piątku. w sobotę cały dzień spędziłam na sali szermierczej. nie było praktycznie przerw między walkami. z jednej walki przechodziłam na drugą. to było porąbane żeby w jednym dniu robić 2 bronie. paranoja. po finale nie miałam nawet czasu iść do kibla bo już czytali grupy floretowe. ale byłam już tak padnięta że floret którego niecierpię i jest dla mnie czarną magią zrbiłam tak że wyszłam z rozstawienia pierwsza. szok. total. po czym przegrałam walkę o wejście do czwórki z panną która była pierwszy raz na zawodach. porażka. ale jest srebro. to już jest coś. poza tym pokonałam moją odwieczną rywalkę i to już jest sukces :)) za to w niedzielę miałyśmy dzień wolny. a że ładna pgoda była. i słoneczko świeciło. a hotel miał basen to z kumpelą poszłyśmy się opalać. no i nas trochę zjarało. jeszcze dziś mam gębę czerwoną i mnie piecze. mam tylko nadzieję że skóra mi nie zejdzie :) za to Marti mi mówiła że może na tydzień przed pucharem w lipcu przyjadą moi ulubieńcy. i to była jedna z najlepszych wiadmości jakie otrzymałam. bo to znaczyłoby że spędzę z M. nie jedną czy dwie doby tylko cały tydzień. jazda bez trzymanki ;p

lizavietka : :